SportWrocław

Kamil Biliński: Szanowali mnie w Bukareszcie

Kamil Biliński miał udany sezon na Łotwie, ale nie przedłużył kontraktu z FC Ryga. Chce wrócić do polskiej ekstraklasy lub pierwszej ligi jeśli dostanie w niej dobre warunki. Jak traktowany był w Bukareszcie, jaki jest jego ukochany klub i czy na Litwie i Łotwie da się zarobić? Na te pytania odpowiada wychowanek Śląska Wrocław.

Lubisz wracać do Wrocławia?

Jestem emocjonalnie związany z Wrocławiem. W końcu jestem wychowankiem tego klubu. WKS zawsze był dla mnie ważny i mimo wszystko będę Śląskowi kibicował bez względu na to czy będę reprezentował jego barwy czy nie. Dwa razy było mi dane zakładać koszulkę tego klubu i zawsze robiłem wszystko żeby oddać mu się bezgranicznie. Teraz gdziekolwiek jestem zawsze staram się sprawdzać wyniki, oglądać i emocjonować się meczami razem z kibicami.

Rozumiem, że jesteś na bieżąco z sytuacją Śląska?

Oczywiście! Urodziłem się we Wrocławiu. Śląsk był moim pierwszym klubem, całowałem jego herb i zawsze będę miał ten klub w sercu.

Wydaje się, że fajnie wspominasz też czas gry w Rumunii. Miałeś tam fantastyczny okres, grałeś przy bardzo żywiołowych trybunach i według mnie byłeś wtedy w ogromnym gazie. Podobno mówiło się o Tobie nawet w kontekście reprezentacji. Zgadza się?

Tak, obserwował mnie wtedy trener Fornalik. Nie było bezpośredniego kontaktu ze strony selekcjonera czy sztabu, ale dochodziły mnie słuchy, że jestem obserwowany w kontekście ewentualnych testów przydatności do reprezentacji. Szkoda, że się nie udało, ale mimo wszystko to fajne uczucie, kiedy dochodziły do mnie te – powiedzmy – plotki.

Tak jak wspomniałeś to był świetny okres w mojej karierze. Rumunia żyje piłką. Dla Rumunów piłka nożna to jest religia. Oni bardzo mocno utożsamiają się z tym sportem i tam można się poczuć jak piłkarz z wysokiej półki, bo wystarczyło wyjść do sklepu czy do miasta i wszyscy wiedzieli kim ty jesteś. To był Bukareszt, gdzie nie gra tylko Dinamo. Są tu jeszcze przecież kibice Steauy czy Rapidu!

Trzy spore kluby w wielkim mieście.

Dokładnie i to nie było tak, że byliśmy rozpoznawani tylko przez kibiców Dinamo. Rozpoznawali nas też kibice Steauy czy Rapidu. To było piękne kiedy szło się do sklepu i było się zaczepianym przez ludzi, którzy nie tylko prosili o autograf czy wspólne zdjęcie, ale też tak po prostu, po ludzku pytali się „co u Ciebie?”. Rumuni są bardzo otwartymi ludźmi.

Czułeś się dobrze w Rumunii?

Ja i moja rodzina czuliśmy się tam świetnie. To było miejsce gdzie piłkarsko człowiek też czuł się bardzo dobrze, bo wiedział, że otaczają go ludzie którzy kochają ten sport i bardzo to wszystko przeżywają. Żałuję tylko tego, że nie udało nam się ugrać czegoś więcej niż czwarte miejsce. Niestety przyszły problemy finansowe które doprowadziły do tego, że UEFA zablokowała nasz występ w europejskich pucharach. To było bardzo nieprzyjemne, bo Dinamo to taki klub, który każdego roku powinien występować w europejskich pucharach.

Fajny stadion, fajni kibice. Z tego co mówisz wynika, że zasługiwaliście na więcej.

To była naprawdę wysoka półka. Grałem derby Bukaresztu przy sześćdziesięciu tysiącach ludzi. Do dziś mam te mecze przed oczami. Fantastyczne uczucie i emocje nie od opisania.

Trzeba zaznaczyć, że grałeś też z piłkarzami, którzy później trafili do silnych klubów.

Grałem z obecnymi reprezentantami Rumunii takimi jak George Tucudean, Dorin Rotariu, Dragos Grigore. Do tego grałem przeciwko chłopakom ze Steauy takim jak Stanciu czy Chipciu. Steaua z którą my musieliśmy rywalizować była bardzo mocna. Grała dla nich prawie cała reprezentacja Rumunii! Niestety teraz się sporo pozmieniało. Pojawiły się problemy finansowe plus zawirowania z tą zmianą nazwy, bo teraz nie ma już przecież Steauy tylko jest FCSB. Właściciel Gigi Becali nieco zwolnił, ale wcześniej przecież inwestował tam ogromne pieniądze. Ktoś kto nie interesuje się ligą rumuńską nie jest w stanie wyobrazić sobie jacy piłkarze tam się przewinęli przez te wszystkie lata.

Bukareszt piękny prawda? Jeśli dobrze pamiętam mieszkałeś tam ponad rok?

Półtora roku. Przedłużyliśmy po tym czasie umowę na kolejny rok, ale niestety przez problemy finansowe klub upadł i ten kontrakt został rozwiązany, a ja trafiłem do Śląska Wrocław.

To drugie podejście do Śląska szczególnie jeśli chodzi o liczby było mniej spektakularne niż to pierwsze. Ty za pierwszym razem odchodziłeś ze Śląska z takim powiedzmy statusem gwiazdy. Co się stało, że przy drugim podejściu te liczby nie były już takie jak przy pierwszym?

Nie zgodzę się, że za pierwszym razem odchodziłem jako gwiazda. Powiem więcej, że wtedy byłem wręcz wypchnięty z klubu. Grałem na wypożyczeniu w Wiśle Płock, tam nastrzelałem trochę goli (50 meczów, 22 gole przyp.red.). Chciałem wrócić do Śląska, wtedy we Wrocławiu były czasy sukcesów. Chłopaki zdobyli mistrzostwo Polski i niestety nikt nie chciał dać mi wtedy szansy.

To były czasy trenera Lenczyka.

Zgadza się i trener Lenczyk niby chciał mi dać szansę, ale jednak jakby nie chciał i tak naprawdę do dziś nie wiem o co w tym wszystkim chodziło. Byłem wtedy w dobrej formie, nie chciałem tego zaprzepaścić i wyjechałem do Wilna. Okazało się, że to był strzał w dziesiątkę. Ktoś może powiedzieć, że poszedłem do słabszej ligi, ale ona okazała się trampoliną, która wyciągnęła mnie jeszcze wyżej, bo przecież stamtąd trafiłem do Rumunii. Na Litwie natomiast wygrałem wszystko co było do wygrania i zostałem wicekrólem strzelców. Dzięki temu z Rumunii do Śląska trafiłem mając już wyrobioną jakąś markę. Niestety we Wrocławiu nie wszystko ułożyło się tak jak sobie tego wszyscy życzyliśmy, bo nie udało nam się dostać do górnej ósemki. W pierwszym sezonie strzeliłem około 5 goli i dorzuciłem kilka asyst. W drugim sezonie było już dużo lepiej, ale to i tak nie było to czego byśmy sobie wszyscy życzyli.

Trzeba sobie powiedzieć, że apetyty rosły w miarę jedzenia. W Wilnie strzelałeś jak maszyna. Okej, ktoś powie, że to słabsza ligaRozmawiałem ostatnio z Marcinem Garuchem (rozmowa do przeczytania tutajktóry opowiadał mi o lidze czarnogórskiej i powiedział, że to nie jest tak, że jedzie się do słabszej ligi, wszystko dostaje się za darmo i schodzi się na niższy poziomChciałbym właśnie żebyś opowiedział mi trochę o tym Wilnie, bo to przecież piękne miasto, a Żalgiris to klub z tradycjami, wielokrotny mistrz Litwy.

Kiedy ja tam trafiłem następowała nowa era. Klub zaczął się odradzać, bo został przejęty przez ludzi, którzy kochają futbol. Razem z nimi i trenerem Zubem po 14 latach posuchy udało nam się wywalczyć mistrzostwo, puchar i superpuchar Litwy, do tego doszliśmy do IV rundy eliminacji Ligi Europy eliminując po drodze Lech Poznań. Zrobiliśmy wtedy kawał dobrej roboty i napisaliśmy kawał historii dla Żalgirisu i ogólnie dla litewskiej piłki. Nie żałuję ani chwili z tamtego czasu.

Chciałbym teraz zapytać o zarobki. Oczywiście nie chodzi mi o konkretne kwoty, ale gdybyśmy mieli porównać zarobki w klubach w których grałeś jak by to wyglądało?

Jeśli spojrzymy na kluby w których grałem od Bukaresztu do Riga FC w której grałem w tym sezonie te zarobki są porównywalne.

Muszę przyznać, że mnie zaskoczyłeś. Mogło się wydawać, że na Łotwie są fatalne zarobkia tu się okazuje, że wcale tak nie jest.

Absolutnie nie. W Riga FC większość zawodników zarabia bardzo dobre pieniądze. Wielu ludzi myśli, że to jest śmieszna liga w której się płaci śmieszne pieniądze, a w tej chwili na Łotwie płaci się dobrze. W futbol zainwestowali rosyjscy bogacze, którzy chcą pokazać się na arenie międzynarodowej. My z Riga FC w tym roku skończyliśmy rozgrywki Ligi Europy na IV rundzie eliminacji przegrywając pechowo z mistrzem Danii. Pozostałe drużyny łotewskie skończyły w II i III rundzie eliminacji. Uważam, że jak na tak mały kraj to są całkiem dobre wyniki. Należy też pamiętać, że futbol nie jest sportem numer jeden na Łotwie.

Brakuje tam chyba trochę tego klimatu, który możesz poczuć choćby na trybunach we Wrocławiu?

To wynika właśnie z tego, że na Łotwie piłka nożna jest tak naprawdę sportem numer trzy po hokeju i koszykówce. Drugą sprawą jest natomiast to, że brakuje sukcesów.

Popatrzmy choćby na reprezentację, która przecież grała w naszej grupie.

Dokładnie. Sukces reprezentacji na pewno wpłynąłby na zainteresowanie piłką nożną. Kiedy my walczyliśmy w europejskich pucharach i zaszliśmy jak na te warunki bardzo daleko to ludzie przychodzili na stadion. Europejskie puchary nakręcały ludzi, a co za tym idzie nakręcały frekwencję. Myślę, że te większe pieniądze, które teraz są inwestowane w łotewski futbol dadzą w końcu jakiś sukces jak choćby ten z 2004 roku, kiedy reprezentacja Łotwy zagrała na Euro, a ten sukces sprawi, że ten futbol na Łotwie trochę odżyje. Futbol potrzebuje kibiców. O wiele lepiej się gra kiedy czujesz, że stadion żyje tym meczem. Świadomość tego, że ludzie są z tobą lub nawet przeciwko tobie dodatkowo cię nakręca i czujesz, że to co robisz ma sens. Tego na Łotwie póki co jeszcze trochę brakuje.

Jaki był ten ostatni sezon dla ciebie? Jak go oceniasz?

Drużynowo na pewno na duży plus ze względu na zdobyte mistrzostwo kraju i długą przygodę w europejskich pucharach. Do tego indywidualnie 12 goli i 5 asyst. Myślę, że mogę być zadowolony bo byłem najlepszym strzelcem w swoim zespole. Na pewno był to udany rok, ale niedosyt pozostanie bo człowiek zawsze chciałby mieć tych goli i asyst więcej. Może gdybym dostawał więcej minut ten niedosyt byłby zdecydowanie mniejszy.

Zawsze pytam swoich rozmówców o kuchnię. Marcin Garuch powiedział, że czarnogórska jest niesamowita. Gdybyś miał porównać to gdzie ci się najlepiej jadło?

Gdziekolwiek jechałem to zawsze była przy mnie rodzina dlatego w miarę możliwości staraliśmy się gotować w domu i to była typowa polska kuchnia.

Czyli nie masz jakichś swoich ulubionych potraw litewskich czy łotewskich?

Akurat właśnie litewska kuchnia mi w ogóle nie odpowiadała. Rumuńska była dość specyficzna. Łotewska jest bardzo zbliżona do litewskiej, więc też średnio. To nie są takie kuchnie w których człowiek by się z chęcią stołował codziennie i z zachwytem. Ja jestem taki, że lubię eksperymentować z jedzeniem i próbować wszystkiego, ale zdecydowanie bardziej odpowiada mi kuchnia śródziemnomorska czy włoska.

Słyszę w twoim głosie, że podłapałeś już trochę takiego akcentu łotewsko – litewskiego. Mówisz w tych językach?

W tych akurat nie, ale mówię po rosyjsku, bo tam też wszyscy mówią w tym języku. Łotewski jest, ale coraz mniej ludzi go używa. Moim zdaniem Łotysze są trochę ślepo zapatrzeni w Rosję i tam widzą swój lepszy świat. Będąc w Rydze byłem bardzo zaskoczony, że ludzie nie rozmawiają po łotewsku tylko po rosyjsku. Dla mnie to było dziwne. To tak jakbyśmy w Polsce nagle zaczęli mówić po rosyjsku mimo, że przecież mamy swój język. Dla mnie to akurat był profit, bo języka rosyjskiego o wiele łatwiej się nauczyć niż łotewskiego, który jest trudny. Dla przykładu języka rumuńskiego w pół roku nauczyłem się na tyle, że rozumiałem wszystko i potrafiłem też całkiem nieźle mówić.

Piotrek Celeban grał w Vaslui w tym samym czasie co ty w Dinamo?

Nie, minęliśmy się. Ja przyjechałem do Bukaresztu, a on w tym czasie wrócił do Wrocławia.

W tych twoich przygodach ze Śląskiem brakuje mi gdzieś takiej kropki nad i

Jak już mówiłem na początku. To jest mój klub i zawsze gdyby była możliwość powrotu to zrobiłbym wszystko żeby móc w tym klubie występować.

A masz jakieś oferty już teraz?

Tak, coś tam się dzieje. Są telefony z róznych klubów zarówno z Ekstraklasy jak i z pierwszej ligi. Są też oferty zagraniczne, więc mogę powiedzieć, że coś się dzieje. Decyzji jednak żadnych jeszcze nie podjęliśmy, bo chcemy wszystko dobrze przemyśleć.

Podobne artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Sprawdź też

Close
Back to top button
Close