SportWrocław

Hitowe starcie w Hali Stulecia dla Kinga! Śląsk roztrwonił ogromną przewagę

Za nami emocjonujące starcie w ramach rozgrywek Orlen Basket Ligi. Aktualny wicemistrz Polski podejmował mistrzów kraju z sezonu 2022/2023. Hit kolejki padł łupem Kinga Szczecin, choć pierwszą połowę wrocławianie mieli niemal perfekcyjną. Decydujące słowa należały jednak do gości. 

Mocne uderzenie od samego początku

Spotkanie zaczęło się od znakomitego rzutu za trzy Marcela Ponitki. Dobra gra defensywna szczecinian sprowokowała wrocławian do szukania punktów zza linii. To jednak nie było dla nich żadną trudnością i to udało im się aż trzykrotnie w pierwszych czterech minutach spotkania. To dało im kilkupunktową cenną przewagę już na początku meczu, którą później kontrolowali. W końcówce kwarty do dobrej ofensywy dorzucili znakomitą grę defensywną. Szczecinianie nie potrafili się przebić przez obronę gospodarzy i za każdym niemal razem przy rzutach zderzali się ze ścianą. To bezlitośnie wykorzystywali wrocławianie, którzy pierwsze dziesięć minut gry wygrali w stosunku 20:14.

Pierwsza połowa układała się w całości pod dyktando gospodarzy, którzy konsekwentnie wykorzystywali swoją wysoką skuteczność i oddalali się powoli od rywali. Przy stanie 32:22 po niecałych piętnastu minutach gry goście zmuszeni byli wykorzystać przerwę na żądanie. Nie przyniosła ona efektu na jaki liczyli. Wrocławianie nadal byli bardzo dobrze dysponowani,a Pomorzanie nie byli w stanie nawet zbliżyć się do wicemistrzów kraju. WKS Śląsk Wrocław po dwóch kwartach prowadził 38:28.

Znakomite dwie kwarty zagrał Marcel Ponitka. Brata jednego z liderów reprezentacji Polski koszykarze szczecińskiej drużyny nie zdołali go zatrzymać, a jeśli już – to z faulem. Aż czterokrotnie pochodzący z Ostrowa Wielkopolskiego zawodnik był faulowany przez rywali, a z nim na boisku wrocławianie zyskali aż szesnaście “oczek” nad rywalami. Sam był autorem dwunastu punktów.

Impuls gości do ataku 

Na trzecią kwartę szczecinianie wyszli zmobilizowani, a na parkiecie wyglądali znacznie lepiej niż w pierwszej połowie rywalizacji. Dość powiedzieć, że w dwie minuty goście odrobili niemal całą stratę, a nieco ponad minutę później byli już na prowadzeniu. Świetny fragment zagrał Kassim Nicholson oraz Aleksander Dziewa, który do 2023 roku niezmiennie związany był z wrocławskim zespołem. Po mocnym wejściu na parkiet po zmianie stron wrocławianie wrócili na odpowiednie tory – dość szybko ponownie objęli prowadzenie i znów budowali przewagę. Przespany początek kwarty nieco rozbudził kibiców gości, którzy wybrali się do Wrocławia, ale miejscowi ponownie szybko ugasili ich zapał i po trzech kwartach WKS Śląsk prowadził ośmioma “oczkami”.

Przebieg ostatnich dziesięciu minut był bardzo podobny. Ponownie bardzo mocno uderzyli przyjezdni, którzy zbliżyli się na 4,5 minuty przed końcem na trzy punkty do gospodarzy, a na dwie minuty przed końcem był już remis 64:64, a w posiadaniu piłki byli szczecinianie. Status quo trwał przez ponad półtorej minuty, gdy po faulu Mazurczaka Bogucki trafił jeden na dwa rzuty osobiste, a po faulu Meiera ponownie z pięćdziesięcioprocentową skutecznością Gołębiowski podwyższył prowadzenie do dwóch “oczek”. Szczecinianie po celnym rzucie z faulem Aleksandra Dziewy wyrównali, a potem były zawodnik Śląska stanął przed szansą na zostanie bohaterem Kinga Szczecin rzucając także osobisty. Wrocławianie na odrobienie strat mieli zaledwie 2,5 sekundy. Po obu stronach wykorzystano przysługującą przerwę na żądanie. Wrocławianie wznowili, wypracowali czystą pozycję, ale rzut okazał się za słaby i nie doleciał nawet w okolice kosza.King powrócił z dalekiej podróży i zwyciężył mecz na szczycie w Hali Stulecia.

WKS Śląsk Wrocław – King Szczecin 66:67 (20:14,20:12,19:21, 9:18)


Składy:
Wrocław: Nunez 11, Whitehead 10, Gołębiowski 7, Ponitka 13, Lynch

Kulikowski 4, Penava 3, Blackshear 6, Bogucki 3, Adamczak, Szelążek, Senglin

Szczecin: Mazurczak 11, Myers 9, Nicholson 10, Meier 3, Brown 9

Woodard 12, Kierlewicz, Wójcik 2, Dziewa 9, Kostrzewski 2

Zuzanna Mikulska

Podobne artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Sprawdź też

Close
Back to top button
Close