Felietony

Nasz komentarz: zdrada Paulo, czyli… i że cię nie opuszczę, aż do?

W życiu ważne są zasady. Honor, lojalność, uczciwość. Czyli cechy, których nie przestrzega prawie każdy z nas. Ale tak bardzo, jak nie przestrzega ich Paulo Sousa, nie spodziewał się nawet Julian Kalibabka – najsłynniejszy kłamca w historii Polski. Absolutny nr jeden. W grobie się przewraca!

Drugie miejsca dzierżył latami będzie Sousa. Cytował nam na pierwszym spotkaniu Jana Pawła II (nie mając pojęcia, jak wiele słowa papieża dla nas znaczą), sprzedawał głodne kawałki o Piłsudskim, mamił miłością do barw. Weszliśmy w tę grę, Jak na pierwszej randce z nieznajomym. Jak podczas burzliwej relacji miłosnej.

Daliśmy się nabrać, bo prawie każda samotna kobieta (w tym przypadku Polska) zaczerwieniłaby się na widok przystojnego Portugalczyka prawiącego komplementy. Większość poszłaby na kolację, część wdałaby się w romans, zapewne niewielka liczba zabiegałaby o ślub, a tylko kilka wyczułoby podstęp. Tani podryw.  My wdaliśmy się w romans, spędzając wieczory przy kolacji najczęściej na PGE Narodowym. Było sympatycznie, momentami porywająco, czasem odlotowo. Trochę nam nie pasowało, że kochanek pięć dni w tygodniu spędza poza domem, za to cieszyliśmy wspólnymi weekendami. Docierające pogłoski o innych relacjach naszego „mężczyzny” bagatelizowaliśmy, ślepnąc od świateł jego kolejnych obietnic – o wyjeździe do Kataru, przygodzie życia, wspólnej przyszłości, pierścionku. Aż przyszła konkurencja z Rio De Janeiro. Opalona, bogata, dopiero co porzucona i niezwykle kusząca swoimi warunkami zewnętrznymi.

Skończył się romans i to postem na Insta. Kochanek nawet nie zostawił kwiatów. Dziś kocha inną. A my? Czy zostaliśmy wykorzystani? Czy mamy prawo czuć się jak dama lekkich obyczajów? W praktyce tak, choć do finałów (w Katarze) między nami nigdy nie doszło. Trzymając się powyższej nomenklatury – nasz związek nie został nawet skonsumowany.

Pozostał żal i rozgoryczenie. Obdzwoniliśmy wszystkie poprzednie kochanki i okazało się, że nie my pierwsi! Dziś wiemy, że w przyszłości na pewno będziemy się „zabezpieczać”.

Czas rany uleczy. A pan, panie Sousa kiedyś skończy jak Jerzy Julian Kalibabka, ps. „Tulipan” (Polki doskonale wiedzą, konkretnie 3 tysiące z nich). W więzieniu. Skazany na Shawshank Show Shame.

(red)

Podobne artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Back to top button
Close